Wiadomo duch Sarmaty - dumnego polskiego zaściankowego szlachetki drzemie w nas Polakach. Ksenofobia megalomania, tradycjonalizm, powierzchowna religijność, ale też szacunek dla dam i osób starszych. Chociaż jakby tak dobrze się zastanowić to cechy bardziej mojego pokolenia niż współczesnego.
A w starym dworku może dojść do jakichś sporów, szczególnie gdy do stołu zasiada 15osób z różnych środowisk.
Zacznę od kotka małego, trójkolorowego z domieszką szarego, bo mieszkał w kotłowni. Z całej rodziny tylko on nie bał się przekraczać progu domostwa. Upodobał sobie mnie i Martynkę, no i starszą panią lat 87.
Do mnie koty przychodzą czy to z powodu mojej kociej natury a zwłaszcza chadzania własnymi ścieżkami czy to z powodu tego, że pachnę kocurem moim Kropkiem. W każdym razie kotek ocierał mi się o nogi siadał na kolanach Martynki lub obok. Nie był nachalny. Nieśmiały, chudziutki, nawet cichuteńki głosik rzadko dobywał z siebie.
Innego rodzaju relacje miał że starszą panią, którą przywiózł syn i wnuk. Pani porusza się o lasce, jest silnie przygarbiona wydaje się niesprawna a na dokładkę z oznakami demencji. Syn zapewnił, że to mylne wrażenia a on dowiezie leki mamusi. Po czym zniknął i telefonu nie odbiera. Podobno wyjechał na Kanary. Pani lekko zagubiona w czasie i przestrzeni nie zawsze dochodzi na zabiegi i posiłki. A jak dochodzi to podkarmia pod stołem kotka, mimo próśb i zakazów kierownictwa Kliniki. Kotek tak się zadomowił że zaczął zaznaczać tu i ówdzie swoje terytorium.
Afera wybuchła, gdy kotek ośmielony dokarmianiem zaczął wchodzić nawet przez okno. W obronie starszej pani wabiącej go kiełbaską stanęła przedstawicielka młodszego pokolenia, twierdząc że starszym osobom nie należy zwracać uwagi, trzeba wybaczać dziwactwa, nawet w obliczu zagrożenia kontrola Sanepidu.
Cóż, kotek zniknął. A dzisiaj w jadalni nowa awanturka. Pani starszą okazała się namiętna palaczką. Odkryto u niej w łazience i pokoju siwy dym i zapach niepozostawiający wątpliwości. Dookoła piękny olbrzymi park pełno ławeczki ustawionych pod kaskadami gałęzi, ławy, stoły i wydzielone miejsca gdzie tzw.kuracjusze mogą oddawać się zgubnym nałogom a tu...babcia nikotynka!
Po raz kolejny wybuchł skandal. No jak można starszej pani publicznie zwracać uwagę. Co za nietakt. A że Dwór częściowo drewniany mógłby spłonąć?! Oj tam, oj tam nie wypada i już! Obrończyni seniorki tak się zacietrzewiła, że postanowiła opisać Klinikę nagannie traktującą starsze samotne kobiety.
Sala podzieliła się, dyskusja stała się zażarta, co niektórzy poobrażali się, innych wyzwano od obojętnych i nieczułych na los biednego kota i staruszki.
Ach, westchnęłam cichutko dobrze, że nie palę i nie dokarmiałam kota. Jedynie przekazałam tajną informację matce ofiary która spotkała nas na wieczornym spacerze w parku. Ale o tym sza!