Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

środa, 6 lipca 2022

W małym dworku


Naprzeciwko siedzą trzy Grację. Lekko podstarzałe, nadszarpnięte zębem czasu. Po pierwszym dniu wiem, że jedna z nich miała firmę rozliczeniową, a potem udar.  Męża, który ją dostarczył i dwie córki. 

Druga ma endoprotezę, męża, trzech synów i niezliczoną ilość wnuków, bodajże 8mioro. I wielki dom z ogrodem.

Trzecia nic nie mówi. Przyjechała z przystojnym mężem. Asystuje mu. A on biega po okolicy, konwersuje w kuchni z kucharką i czaruje uśmiechem. Ma sztywny kręgosłup, prawdopodobnie po operacji. Siada na krześle okrakiem. Nie je tego co wszyscy, chociaż wyżywienie jest w miarę przyzwoite. Jada płatki.

To z jego powodu usiadłyśmy do tego stołu. Jego uśmiech i miłe słowa oczarowały Martynkę. Z miejsca chciała z nim pójść na spacer.

Przy drugim stole też siedzi jedyny młody mężczyzna. Przerażony biega  na ćwiczenia, nie odzywa się. Tyle samotnych kobiet...

Przy tym stole siedzi staruszka, chodząca o lasce. Przwiózł ją syn i wnuk. Właściciel miał wątpliwości czy pani poradzi sobie ze schodami i samodzielnością. Okazało się,  że świetnie, mimo pewnej niesprawności ruchowej. Poza tym zmaga się z lekką demencją. Zapytała mnie po obiedzie, czy towarzyszy mi syn czy wnuk. Nie obraziłam się.  Po pierwsze chciałam mieć syna. Po drugie jestem w wieku, w który mogę mieć 13to a nawet 18to letniego wnuka. Pani przepraszała za każde zadane pytanie. 

Nie chciało mi się prostować ścieżek rozumu starszej pani, bo akurat byłam wściekła na zestaw ćwiczeń Martyny.

Jest jeszcze Calineczka-mała, drobna w kwiecistej sukienki i z przylepionym uśmiechem do ust. Powtarzała-kocham starsze panie, po czym wsiadła na rower i pojechała do pobliskiej wsi po 5 przeterminowanych cukiereczków.

No i Gwiazda, zasiadająca do posiłków w sportowym staniczku i jeszcze jakieś kobietki bliżej niezidentyfikowane. W sumie 15osób.

Nie mam czasu na głębsze obserwacje. Karmię i biegam na kolejne zabiegi z Martyną. Całe szczęście ma apetyt i na razie brak ataków. Dostaje od mamusi jedną groprinosinum na noc. Wiadomo najlepszym wraczem w okolicy zawsze mamusia.

Chodzimy też na spacery, chociaż komary wieczorem tną niemiłosiernie. Oddaję się lekturze, przeczytałam "Zawiszę.."od dwóch lat zalegającą półkę. 

W dworskich bibliotekach i pokojach  pełno książek. Z nudów nie umrę. Odpoczywam w cudownym otoczeniu! Wprawdzie jedną z kuracjuszek zrezygnowała, gdy dowiedziała się, że tańców nie będzie, ale jest cudownie. Przecież nie ma to jak urlop w doborowym towarzystwie. No i te wakacyjny luzik!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz