Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

środa, 27 lipca 2022

Niedosen

 O trzeciej mewy wrzeszczą

Niczym pijacy z klubu

Nawołujący zgubioną noc

Jak taksówkę...o szóstej.


O 12tej rozpoczęty film

Przenosi akcję w niedosen

A przecież musiałam wyłączyć

Tryb dzienny na nocny.


O pierwszej dziecko budzi

Krzykiem strachu i bólu

Potem uciszenie pomiędzy

Niebem a Ziemią


Rankiem odmierzam czas kawą

Biegiem od punktu A do D

Na więcej nie mam siły 

Pomysł na obiad wysupłuję


Z nastaniem wieczoru przesuwam

Kartki, kanały, myśli

Do wtulonych w kołdrę westchnień

Byle do jutra


Wyśpię się po śmierci...

poniedziałek, 25 lipca 2022

Mieć klasę

 Nie mam 20 lat.

Nie mam sylwetki modelki.

Nie mam ust glonojada, 

rzęs firan, paznokci szponów.

Nie mam pieniędzy, czasu, zdrowia. 

Nie mam firmowych ciuchów

O nazwach trudnych do zapamiętania.


Ale za to uczę się 

Radości i pokory, 

Wdzięczności,

Dostrzegania tego co piękne,

Cenienia chwil dobrych

I tych, rozwijających doświadczenie.


Dzielę to,  co mam

Dobrym słowem i modlitwą.

Ciągle sprawdzam

Czy nie żądam zbyt wiele,

Czy pycha i próżność

Nie są na moim progu.


Chcę do Ciebie podobną być.


sobota, 16 lipca 2022

U-trzy-manie

 Trzymaj się!-powiedziałeś.

Trzymam się przecież

Jak liść na wietrze miotany

Ledwie, ledwie w drzewie zakorzeniony...

Trzymam się prosto

Jakbym kij połknęła.

Lata ćwiczeń. 

Przeprost kręgosłupa moralnego.

Trzymam się niezłomnie

Ostatkiem sił.

U-trzy-mam się na wodzie

A może na wodzy...

Sama nie wiem.

Jeśli zapytasz po co,

Opowiem o Tym,

Który nadaje sens.

Wytrzymałości ponad siły.

O chodzeniu po wodzie,

Chociaż głębia nęci.

O radości nie do wyjaśnienia,

pomimo i na przekór.


Urlop

 Może zupę przesolę. 

Zawsze to jakaś interakcja będzie...

Może szyby wyczyszczę,

Trzeźwiej na świat popatrzę...

Pot cieknie po garbie 

A dopiero południe.

Dziecko na spacer,

Psa wyprowadzić.

Rodzinę ugościć.

Wakacje A więc lody...

I tylko jakoś dziwnie

Zmęczony człowiek

I nie ma czasu na papierosa

Podczas urlopu.


czwartek, 7 lipca 2022

Duch Sarmaty

 Wiadomo duch Sarmaty - dumnego polskiego zaściankowego szlachetki drzemie w nas Polakach. Ksenofobia megalomania, tradycjonalizm, powierzchowna religijność, ale też szacunek dla dam i osób starszych. Chociaż jakby tak dobrze się zastanowić to cechy bardziej mojego pokolenia niż współczesnego.

A  w starym dworku może dojść do jakichś sporów, szczególnie gdy do stołu zasiada 15osób z różnych środowisk.

Zacznę od kotka małego, trójkolorowego z domieszką szarego, bo mieszkał w kotłowni. Z całej rodziny tylko on nie bał się przekraczać progu domostwa.  Upodobał sobie mnie i Martynkę, no i starszą panią lat 87.

Do mnie koty przychodzą czy to z powodu mojej kociej natury a zwłaszcza chadzania własnymi ścieżkami   czy to z powodu tego, że pachnę kocurem  moim Kropkiem.  W każdym razie kotek ocierał mi się o nogi  siadał na kolanach Martynki lub obok. Nie był nachalny. Nieśmiały, chudziutki, nawet cichuteńki głosik rzadko dobywał z siebie.

Innego rodzaju relacje miał że starszą panią, którą przywiózł syn i wnuk. Pani porusza się o lasce, jest silnie przygarbiona  wydaje się niesprawna a na dokładkę z oznakami demencji. Syn zapewnił, że to mylne wrażenia a on dowiezie leki mamusi. Po czym zniknął i telefonu nie odbiera. Podobno wyjechał na Kanary. Pani lekko zagubiona w czasie i przestrzeni nie zawsze dochodzi na zabiegi i  posiłki. A jak dochodzi to podkarmia pod stołem kotka, mimo próśb i zakazów kierownictwa Kliniki. Kotek tak się zadomowił  że zaczął zaznaczać tu i ówdzie swoje terytorium.

Afera wybuchła, gdy kotek ośmielony dokarmianiem zaczął wchodzić nawet przez okno. W obronie starszej pani wabiącej go kiełbaską stanęła przedstawicielka młodszego pokolenia, twierdząc że starszym osobom nie należy zwracać uwagi, trzeba wybaczać dziwactwa, nawet w obliczu zagrożenia kontrola Sanepidu.

Cóż, kotek zniknął. A dzisiaj w jadalni nowa awanturka. Pani starszą okazała się namiętna palaczką. Odkryto u niej w łazience i pokoju siwy dym i zapach niepozostawiający wątpliwości.  Dookoła piękny olbrzymi park  pełno ławeczki ustawionych pod kaskadami gałęzi, ławy, stoły i wydzielone miejsca  gdzie tzw.kuracjusze mogą oddawać się zgubnym nałogom a tu...babcia nikotynka!

Po raz kolejny wybuchł skandal.  No jak można starszej pani publicznie zwracać uwagę. Co za nietakt. A że Dwór częściowo drewniany mógłby spłonąć?! Oj tam, oj tam nie wypada i już! Obrończyni seniorki tak się zacietrzewiła, że postanowiła opisać Klinikę nagannie traktującą starsze samotne kobiety.

Sala podzieliła się, dyskusja stała się zażarta, co niektórzy poobrażali się,  innych wyzwano od obojętnych i nieczułych na los biednego kota i staruszki.

Ach, westchnęłam cichutko  dobrze,  że nie palę i  nie dokarmiałam kota. Jedynie przekazałam tajną informację matce ofiary  która spotkała nas na wieczornym spacerze w parku. Ale o tym sza!


środa, 6 lipca 2022

W małym dworku


Naprzeciwko siedzą trzy Grację. Lekko podstarzałe, nadszarpnięte zębem czasu. Po pierwszym dniu wiem, że jedna z nich miała firmę rozliczeniową, a potem udar.  Męża, który ją dostarczył i dwie córki. 

Druga ma endoprotezę, męża, trzech synów i niezliczoną ilość wnuków, bodajże 8mioro. I wielki dom z ogrodem.

Trzecia nic nie mówi. Przyjechała z przystojnym mężem. Asystuje mu. A on biega po okolicy, konwersuje w kuchni z kucharką i czaruje uśmiechem. Ma sztywny kręgosłup, prawdopodobnie po operacji. Siada na krześle okrakiem. Nie je tego co wszyscy, chociaż wyżywienie jest w miarę przyzwoite. Jada płatki.

To z jego powodu usiadłyśmy do tego stołu. Jego uśmiech i miłe słowa oczarowały Martynkę. Z miejsca chciała z nim pójść na spacer.

Przy drugim stole też siedzi jedyny młody mężczyzna. Przerażony biega  na ćwiczenia, nie odzywa się. Tyle samotnych kobiet...

Przy tym stole siedzi staruszka, chodząca o lasce. Przwiózł ją syn i wnuk. Właściciel miał wątpliwości czy pani poradzi sobie ze schodami i samodzielnością. Okazało się,  że świetnie, mimo pewnej niesprawności ruchowej. Poza tym zmaga się z lekką demencją. Zapytała mnie po obiedzie, czy towarzyszy mi syn czy wnuk. Nie obraziłam się.  Po pierwsze chciałam mieć syna. Po drugie jestem w wieku, w który mogę mieć 13to a nawet 18to letniego wnuka. Pani przepraszała za każde zadane pytanie. 

Nie chciało mi się prostować ścieżek rozumu starszej pani, bo akurat byłam wściekła na zestaw ćwiczeń Martyny.

Jest jeszcze Calineczka-mała, drobna w kwiecistej sukienki i z przylepionym uśmiechem do ust. Powtarzała-kocham starsze panie, po czym wsiadła na rower i pojechała do pobliskiej wsi po 5 przeterminowanych cukiereczków.

No i Gwiazda, zasiadająca do posiłków w sportowym staniczku i jeszcze jakieś kobietki bliżej niezidentyfikowane. W sumie 15osób.

Nie mam czasu na głębsze obserwacje. Karmię i biegam na kolejne zabiegi z Martyną. Całe szczęście ma apetyt i na razie brak ataków. Dostaje od mamusi jedną groprinosinum na noc. Wiadomo najlepszym wraczem w okolicy zawsze mamusia.

Chodzimy też na spacery, chociaż komary wieczorem tną niemiłosiernie. Oddaję się lekturze, przeczytałam "Zawiszę.."od dwóch lat zalegającą półkę. 

W dworskich bibliotekach i pokojach  pełno książek. Z nudów nie umrę. Odpoczywam w cudownym otoczeniu! Wprawdzie jedną z kuracjuszek zrezygnowała, gdy dowiedziała się, że tańców nie będzie, ale jest cudownie. Przecież nie ma to jak urlop w doborowym towarzystwie. No i te wakacyjny luzik!

Wpisani w historię

 Historia Nowegodworu jest ciekawsza od mojej fantazji. Nie na darmo powtarzam, że życie pisze najciekawsze scenariusze. 

Otóż te ziemię powiatu rawskiego już w XIII w. były siedzibą królewskiego dworku myśliwskiego. Później gościli tu wielmoża. 

I tak jak zmieniała się historia ziemi mazowieckiej, tak zmieniały się losy dworu. Przechodził z rąk do rąk.  Drewniany budynek gościł wojska władzy carskiej, pruskiej, francuzkiej. I rozbiór, II rozbiór, czasy Księstwa warszawskiego, w końcu rok 1906, który przyniósł tragiczną śmierć właścicielce dworu to jakby całe tomy, opisujące przejmujący los naszej ojczyzny. 

Dwór trafił w końcu i został rozbudowany przez hr. Ochojskiego  w latach 20tych XX wieku.  Podobno hrabia był to wspaniały gospodarz 300hektarowej posiadłości, człowiek z wyższym wykształceniem rolniczym, potrafiący doskonale wykorzystać potencjał żyznych ziem. Na terenie majątku można zobaczyć pozostałości po wspaniałych stajniach, lodowni, wozowni,  domku rymarza czy ogrodnika.  Przejść przez park obfitujący w różnorodność drzew i krzewów, w tym blisko 200letniego dębu.  Posłuchać i zobaczyć liczne gatunki ptaków.

Właściciel władał biegle kilkoma obcymi językami. Ożenił się z właścielką sąsiedniego dworu, wdową, a jej syna adoptował.

Gdy wybuchła II wojna światowa pozostał w majątku, którym nadal zarządzał za zgodą niemieckiego okupanta. Jego rodzina w 1939 roku emigrowała do Anglii. Gościł i ukrywał w swym majątku zubożałą okoliczną szlachtę.

Po wojnie, władze komunistyczne rozparcelowały majątek. Wysiedliły właściciela, nie pozwalając mu zamieszkać nawet w pobliżu ani połączyć z rodziną za granicą. Teraz wokół majątku można podziwiać ogromne sady, wydające bogate plony jabłek, gruszek, wiśni...

Hrabia Ochojski zmarł w przytułku podwarszawskim w nędzy i niedostatku.

We Dworze mieści się Klinika Rehabilitacyjna.


Normalnie nie banalnie

 Zachwycają mnie rzeczy drobne. Śpiew ptaków o poranku, szum deszczu wieczorem,  zieloność trawy, biel ukrytej ławeczki w parku...Mały wielobarwny koteczek chodzący za Nowym człowiekiem i nadstawiający trójkątny łepek do smerania. 

Na ścianach dworku wiszą czarno białe zdjęcia ludzi o nieznanej tożsamości.  Patrzą martwymi oczyma na grupę ludzi panoszącą się po ich, być może  Dworze. Ten w mundurze legionisty wsparty na lasce jako żywo przypomina Dziadka. Tamta panienka w sukni wieczorowej z wielowarstwowych falbanek, pewnie różowych, uśmiecha się beztrosko, nie znając wojennej przyszłości swojego domu. Może to były właściciel dworku, może to jego córka-panienka ze dworu. A tam zdjęcia z rautów, balów, polowań.    

Pokolenie stracone. 

A potem? Może był tu w czasie wojny lazaret, w latach komunizmu Dom Dziecka ? A po zmianach lat 80siątych zakupił ruinę wraz z parkiem znany filmowiec?

Może rozegrał się w tych murach dramat lub zbrodnia? Któż to wie...

Deski pod stopami uginają się, śpiewając swoją własną historię - słowiczą pieśń przeszłości.  

Zdecydowanie wolę wątek o nudnym rodzinnym życiu jakiejś zupełnie przeciętnej, aczkolwiek szlachetnej i wykształconej familii. Ale czy takie istnieją? Normalne ale nie banalne?