dzień czwarty
Przygotowałam cztery filmiki
na youtu.be. Strasznie się zestresowałam. Pierwszy chyba dopiero
za trzecim podejściem. Jako kobieta pełna empatii nie mogłam
wyczuć publiczności. Uśmiechałam się jak zwykle, ale w
lustrzanym odbiciu ekranu z przerażeniem widziałam tylko zmarszczki
i pogłębiająca się bruzdę nosową, pięknie nazwaną bruzda
marionetki przez znawców estetyki kosmetycznej. Twarz starej
kobiety, więc uśmiechałam się pomimo, tłumaczyłam, opowiadałam
swoim niewidocznym uczniom. Zastanawiałam się ilu z nich obejrzy
filmik, ilu odrobi zadanie, które tak pieczołowicie omówiłam
według wszelakich prawideł sztuki. Czułam się niezwykle
zmęczona. Jutro znowu szkolenie zdalnego nauczania w nowym
programie. Tylko gdzie ja go zainstaluję. Kamery brak, głośniki
od lat nieczynne, stary komputer bez miejsca na dysku, bo zawalony
książkami własnego twórstwa, pracami, testami, opowiadaniami.
Gdzie to się zmieści. Telefony urywały się od rana.
– Proszę pani, nie dam
rady. Mam czwórkę dzieci. Bliźnięta czteroletnie, jedno
niepełnosprawne i syn z wszystkim możliwymi dys...u pani w klasie,
jeden telefon, mój. A terapeuci to codziennie przysyłają mi
ćwiczenia i straszą, ze syn się uwsteczni jak nie będę z nim
ćwiczyć.
– Proszę pani, pracuje
zdalnie a w tym czasie syn ma mieć lekcje. Nie ma swojego
komputera…
– Proszę pani, zapisała
pani pracę na dwa tygodnie, a teraz nauczanie zdalne?
– Proszę pani...a moja
córka uważa że to wakacje i za nic w świecie nie jestem w stanie
jej zagonić do lekcji…
– Proszę pani, jestem
pielęgniarką i chodzę do pracy na zmiany, syn w tym czasie sam w
domu...martwię się...ma w końcu dziesięć lat…
Pocieszałam, dawałam
nadzieję, że wkrótce to zawieszenie, odizolowanie, zamknięcie
szkoły się skończy, chociaż racjonalnie spodziewałam się raczej
zaostrzeń rygorów. Przebąkiwano, że pandemia to nie dwa, cztery
tygodnie, ale zamknięcie szkół do wakacji, albo i dłużej.
Wyobraziłam sobie te wszystkie pracujące matki z dwójką, trójką
dzieci w jednym pokoju, pracujące zdalnie...Sama ledwo pracowałam.
Jedna terapeutka z Nowego Portu, posiadająca trójkę dzieci
zapowiedziała, że nie przyjedzie, bo musi być z dziećmi, druga z
Rumi emerytka tłumaczyła się swoim wiekiem i możliwością
zarażenia w środkach komunikacji miejskiej, została mi więc
Oliwka-miłośniczka psów z Wejherowa, która ochoczo wraz z moim
dzieckiem wsiadła do samochodu, by udać się po nowego domownika.
Po drodze zastanawiałyśmy
się nad wyborem imienia. Kocur Wielokropek miał imię nadane mu
przez wnuka a więc może jakiś znak przystankowy? Bo to ja
nauczycielka i niespodziewana przerwa w życiu...Myślnik,
Wykrzyknik, Kropka odpadały po kolei, bo albo nie ten rodzaj albo
zbytnie podobieństwo do kocurka.
Wiesia nadała swojemu
psiakowi imię z mojego opowiadanka dla dzieci – Kleksik, a ja…
Gdy dojechałyśmy do hodowli
i pani zobaczyła nas w takim zestawie, mimo zagrożenia wirusem
przybyłych po psa, była w szoku. Obniżyła nawet cenę za psa.
Szczególnie z powodu niepełnosprawności Martynki. Wiele osób
czuje się zażenowanych jej chorobą. Pytają z lękiem o to ile ma
lat, co będzie z nią dalej. Nie na wszystkie pytania jestem w
stanie odpowiedzieć, sama ich nie znam. Mogę jedynie zaufać Bogu,
że zatroszczy się o los mojego dziecka, gdy mnie zabraknie, chociaż
ze swojej strony staram się zabezpieczyć jej jak najlepsze warunki
życia na tyle na ile to możliwe w naszym kraju i czasach.
Obejrzałyśmy kojce z
rodzicami naszej suni a także inne rasy oprócz beagli, berneńczyki,
borderki, retriwery...Ale gdy zobaczyłyśmy maleństwo z podkręconym
lekko maleńkim ogonkiem, zakończonym białą kitką, zakochałyśmy
się wszystkie trzy od pierwszego wejrzenia. Cały dotychczasowy
niepokój, który towarzyszył mi w drodze, pytania jak sobie
poradzę, i co powie na nowego domownika mąż, dla którego miała
to być niespodzianka, minął w obliczu tego małego szczęścia na
krzywych nóżkach,
I tak oto wracałyśmy już w
cztery do domu pełne szalonych planów jak to będziemy teraz
spacerowały po lesie, biegały po bulwarze i w ogóle...gdy tylko
oczywiście nasze psie niemowlę zostanie odpowiednio zaszczepione i
wychowane. Wszystko wydawało się teraz radośniejsze i łatwiejsze
do przejścia, nawet w okresie pandemii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz