Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

czwartek, 18 października 2012

Zobowiązania, powołanie, posłannictwo...czyli niewesoło.

Ostatnio usłyszałam opinię, dotyczącą swojego bloga, że piszę poważnie, smutno. No tak, życie w ogóle jakieś takie niewesołe jest, jeśli traktujemy poważnie nasze zobowiązania, powołania, posłannictwo. Ja wiem, że takich terminów się teraz nie używa, że znacznie lepiej brzmią hasła: jesteś tego warta, namawiające do konsumpcyjnego stylu życia, czy człowiek żyje tylko raz, więc musi być szczęśliwy. Co najdziwniejsze to hasła bardzo popularne w naszych chrześcijańskim, było nie było, kraju. A ja pochłonięta trochę pracą jestem... niewesołą, chociaż wyznaję ze wstydem bardzo inspirującą, rozwijającą, i w związku z tym, sprawiającą mi kupę frajdy. No nie, praca?!! Dająca radość! Ale też nowe przemyślenia i obserwacje.
Po pierwsze o stanie uzębienia maluchów z zerówki i pierszaczków. Tragedia! Spróchniałe jedynki czy zupełny ich brak to norma. Na pytanie o mycie zębów, otrzymuję odpowiedź o częstotliwości: zapomniałem, akurat dzisiaj! Czasami jest to raz, rzadko trzy. Gdy pytam o napoje gazowane i słodycze, to na około stu przebadanych logopedycznie dzieci jedynie na palcach jednej dłoni mogłabym policzyć te, którym rodzice takowe specjały ograniczają. A miało być optymistycznie!
Wiele lat temu, będąc w Szwecji dowiedziałam się, że tam dzieci jadają słodycze tylko w soboty, gazowańców nie pijają wcale. Skutkiem zastosowania tej metody na swoim młodszym dziecku doczekałam się zdrowych zębów u już dorosłej osoby, mimo ogólnej niepełnosprawności. Dentystka każdorazowo na wizycie kontrolnej potrząsa z niedowierzaniem głową. No i już mamy przyczynę cierpienia, bo ból bolących zębów to nie daj B..! Ale to mały pikuś – pan Pikuś, przepraszam. Wiadomo, na dentystę teraz szkoły nie stać, więc wszelaka krucjata w tym względzie dalece niepolityczna i bezsensowna.
Gorzej niż stanem uzębienia społeczeństwa martwię się stanem rodzin i warunkami bytowymi dzieciaków. Bo tu tak między zaglądaniem w podniebienia i po języki, myciem rączek i wycieraniem nosa, okazuje się, że mamusia mieszka z dziadkami, bo tatuś kryminalista, a dziadek to pije, i ten oto spuchnięty paluszek to wynik przewrócenia się dziadka na wnuczka. A podkrążone oczka – niewyspania, bo dziadek strasznie krzyczał. Młodzi ludzie biorą na siebie zobowiązania, którym nie są w stanie podołać. Nie tylko zadbać o swój byt, ale i swoich dzieci.
Eee tam, powie ktoś, żadna rewelacja, codzienność, moi sąsiedzi.... Pewnie, można by było mnożyć przykłady. Przecież jest pomoc psychologiczno-pedagogiczna, pisze się programy pomocy najsłabszym i najuboższym, zakłada świetlice terapeutyczne, ale morza potrzeb nie jesteśmy w stanie powstrzymać.
Cóż więc zrobić, gdy brak pracy i mieszkań, i pieniędzy, i fachowców od pomocy?
Może by tak wrócić do pozytywistycznej „pracy u podstaw”? Edukować na przykład seksualnie, by uniknąć sytuacji, gdy patologia zradza patologię? A może zaprzęgnąć do pracy kościoły? Wiem, wiem...działają, ale wobec ilości potrzebujących to ciągle kropla w morzu potrzeb. A może by tak w telewizji zamiast nieustannych debat politycznych....
No i jak tu chociażby optymistycznie zakończyć? Może cytatem z dowcipu - „matka jest tylko jedna”, ale rozśmieszy to tylko tych, znających dowcip. Może sentencją mojej ulubionej zmarłej cioci siatki „i będzie jeszcze gorzej”.
Nie, nie wypada zostawić czytelnika mojego bloga czy artykułu w poczuciu zniechęcenia i bezsilności. Bo póki życia jesteśmy w stanie zmieniać rzeczywistość wokół nas, jeśli tylko bacznie rozglądamy się wkoło i w miarę możliwości działamy. I nie potrzeba tu wielkiego powołania czy misji. Wystarczy zacząć od swojego podwórka. Myć zęby dzieciom na przykład – to mój pomysł na nową misję! Rozmawiać z rodzicami, a przede wszystkim, zacząć od własnego domu zanim zaczniemy się mądrzyć w cudzym.
Czyli... czyli myć zęby sobie i dzieciom? Edukować siebie i swoje dzieci? Zadbać o ich rozwój duchowy a nie tylko stan uzębienia? O nie... więcej lepiej nie piszę, bo dopiero zrobi się niewesoło!

1 komentarz:

  1. ech...pobożne życzenia, prac u podstaw:)

    PS. nie komentuję u Ciebie, bo mnie denerwuje kod kreskowy, mam problemy z wpisywaniem:(

    OdpowiedzUsuń