Dziękuję
za sklepienia strop nad głową w chmurach
pomalowany tęczą całej palety.
I za kolumny, słupy rzeźbione z drzew różnych gatunków,
w których zwieńczeniach ptaki niebieskie swawolą.
Za okna na świat otwarte,
zdobne witrażami z kropelek rosy
i rozbryzgów fal morskich.
Za posadzkę pod zmęczonym stopami,
ułożoną z drogocennych kamieni i muszli,
z piasku morskiego i żyznej gleby.
Za kadzideł woń:
poranny powiew bryzy,
białych róż i maciejki pod oknem,
i palonej kawy...
Za ptasie chóry i miauczenie kota
i szczebiot dziecięcia
wtulonego w ramiona matki.
Za drogocenne naczynia
na stole ofiarnym,
pełne łaski i przebaczenia,
otuchy i odnowienia sił
łaknącego...
Za chleb powszedni
złamany i podany z miłością
nasycający,
chociaż nie zdobyty w pocie czoła,
ani w zaradności dłoni,
ani w wysiłku intelektu,
przeciwnie...
Za Twoją świątynię,
która podnóżkiem stóp Twoich
a moim pielgrzymim domem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz