Jesiennie i jako tak... nostalgicznie. Wspominamy... zmarłych?
Dowcip opowiada, że dobry mąż to martwy mąż - jednym słowem, to że bił, pił i zdradzał staje się mało ważne po śmierci. Jako trup staje w gronie ideałów...
A ja tak sobie wspominam te dobre i te złe, i te zupełnie straszne rzeczy z przeszłości. Pismo twierdzi, że wierzącemu wszystko służy ku dobremu. Zapewne rozwija to nasze doświadczenie i mądrość życiową. Pewnie wolelibyśmy żyć beztrosko i gładko toczyć się przez meandry życia, a nie zdobywać mądrość czy doświadczenie, zdobywane w bólu, wśród łez... Kto z nas wolałby miano filozofa mędrca zamiast po prostu człowieka szczęśliwego?
Niestety, czasami nam się zdaje że tylko nas nie omija jesienny spleen, tęsknota za innym wymiarem, rzeczywistocią, losem. Mawiamy: ach, gdybym miał znowu osiemnaście lat...
Ostatnio byłam na pogrzebie kolegi nauczyciela. Ksiądz twierdził, że to, co przynosimy przed Boży tron to nasze dobre uczynki, msze, datki i takie tam sprawy... Jakże musiałby być to religijny i obliczony taki Bóg. Ile uczynków wystarczyłoby na zbawienie? Pismo twierdzi, że nadzy przychodzimy i nadzy odchodzimy... bo zbawienie jest z laski nie z uczynków aby się kto nie chlubił.
Ksiądz namawiał też do płacenia za msze za zmarłych, a ja heretyczka znowu pomyślałam, że marny byłby Bóg, który zbawiałby za pieniądze, a tych, którym skąpi krewni nie zapłaciliby za msze, wtrącał do piekła...
Za oknami jeszcze świeci słonko, drzewa wystroiły się w stubarwne tęcze. Jadę samochodem i napawam oczy widokami...
Nie pójdę na groby. Przeraża mnie tłum i kolorowy jarmark. Zrobiłam porządki na grobach wcześniej, zapaliłam znicz-synonim pamięci o nich, takimi jakimi byli. Wspominam czego się nauczyłam i chociaż to nieraz gorzka nauka, przyjmuję ją, jak swój los, swoje życie nie z rezygnacją, lecz z zadumą i modlitwą o akceptację tego, co nadchodzi.
A wiem, że zbliżają się dni, o których powiem, że nie podobają mi się. Bo z człowiekiem jest jak z jesienią... nieuchronnie podąża poprzez pory swojego życia i obumiera.
Co po nas zostanie? Żółty zeschnięty liść i przytłumiony na wietrze płomień świeczki zapalony ręką tych, którzy nas mimo wad kochali...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz