Wszystko już było
narodziny i śmierć coraz bardziej spodziewana
pęknięte na pół serce niczym porcelanowa filiżanka
rozstania i powroty o poranku, spanie razem i osobno
milczenie i euforia porozumienia aż po świt
klęska i sukces rodzeństwo wiecznie skłócone
wiara i najgłębsza ponura dolina zaniechania
i taniec i śpiewanie i klaskanie w dłonie
nawet wybór bohatera od Dawida do Hioba
od Marii do Marty albo na odwrót kto wie
pisanie wierszy o poranku i samotną nocą
A jednak
wszystko nowe i świeżo dopiero zrobione
na mój własny prywatny użytek
po to bym mogła smakować i łkać w rozterce
lub w posypanej popiołem szacie świętować
zmartwychwstanie
Być
grzesznicą pierwszej wody
i zbawioną na wieki
pozbawioną złudzeń i pełną nadziei
rozdwojoną i pojednaną
na tym jedynym w swoim rodzaju padole
na którym nic nowego pod słońcem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz