Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

"Dziwak" z "Opowieści dziwnej treści"

To stary tekst. Powstał gdy zastanawiałam się co by to było gdyby przyszedł powtórnie Jezus? Myślę że nie odnaleźlibyśmy Go w żadnej ze świątyń.


Widziano go w różnych punktach miasta. Dziwak w podartych dżinsach i kraciastej koszuli. Siadał w kucki przy jednym z tych bladych, patrzących w przestrzeń niewidzącymi oczyma. Podawał im rękę i chleb, jabłka, rozmawiał nie zwracając uwagi na kolorowy tłum pędzący, przechodzący, kupujący...
Był i przy kobiecie leżącej wprost na chodniku, z dwójką brudnych, brunatnych dzieci. W jakim języku rozmawiali ? Któż to wie ! Kto by się tam zastanawiał nad dziwakiem.
A jednak nie mogę zapomnieć tej promiennej radości, która rozświetlała jakby od środka tę jego wcale nie urodziwą twarz. I te dłonie, delikatne a jednak z jaka siłą poklepywały czy głaskały te kłęby szmat, te skołtunione, brudne włosy, te zarażone ramiona.
Widziałem też kiedyś starą prostytutkę, która płakała, bo uśmiechnął się do niej kupując z jej wózka gazetę . Rozmawiał z nią o jej psie. Zwykły kundel, ale dla niej był wszystkim...i On to rozumiał, nie wyśmiewał się z niej jak inni, że uszyła mu kubrak na zimę, bo marzły mu łapy. Stara wariatka...płakała z tak błahego powodu!
Dlaczego nie rozmawiał ze mną, dlaczego mnie nie poklepał przyjaźnie, nie wsiadł do mojego samochodu ?! Poczęstowałbym Go kolacją, pokazałbym Mu nasz dom. Tylko co by powiedzieli sąsiedzi, gdyby dowiedzieli się , że gościłem tego dziwaka, z którego zachowania śmieje się całe miasto?! Jeszcze by pomyśleli, że ja też taki jestem..,więc może lepiej, że odszedł?!

niedziela, 21 kwietnia 2013


Rymowanki dla Amosa...

1.
Czy wiesz...
że u mnie na balkonie
mieszkają cztery różowe słonie?
Tupoty, harce wyczyniają,
do balustrady się przeciskają,
a potem...
trąbą ziemię w skrzynkach badają
i żółte bratki u sąsiadki przesadzają?
A gdy przychodzę je uspokoić,
by już nie mogły więcej broić,
wśród ziela widzę dwa żółte brzuszki
ni to sikorek ni jemiołuszki.
Ptaszki doniczki mi poprawiają
i na dzień dobry promykiem słonka
uśmiech rozdają.
Bo w moim domu,
nie mów o tym proszę nikomu,
czarowne chwile się zdarzają!

2.
Czy wiesz...
że w salonie nie telewizor
a siwe konie, co tętent taki
ram, tam, tam
wyprawiają wieczorem nam?
Dywan w murawę nam spiętrzają,
tor przeszkód z foteli ustawiają,
a na bufecie siedzi w portrecie
całą widownia bardzo wymowna...
A tyle daje decybeli,
że aż sąsiedzi o tych wyścigach
się dowiedzieli.

3.
Czy wiesz...
że nad ranem
mój kot jest zawsze niewyspany?
Buszuje po mieszkaniu w nocy,
gdy tylko przymknę oczy.
Wprawdzie chodzi na paluszkach,
wciągnąwszy brzuszka,
ale tupie i tak okropnie.
A potem...
siedzi zaspany przy oknie,
pewnie wolałby po dachach
wyprawiać harce w marce
lub w kwietniu przestawiać garnce,
zapoznać sobie kogoś miłego
do tego.
Czy wiesz...
że ten kot to czasem groźny zwierz?
Pręży grzbiet, wysuwa pazury,
a mruczeniem obudziłby nawet
w białych myszkach szczury.
Więc dłoni balsam przykładam o tam...
i ujarzmioną bestię mam.

4.
Czy wiesz...
że w mojej łazience
pojawił się hipopotam
w zwiewnej, różowej sukience?
Rozchlapał wodę po posadzce
niczym na kładce.
Balansował na jednej nodze
jak jakiś w todze.
I wypił z kranów cały płyn
rym, cym, cym...
I jeszcze... pogniótł całe pranie,
gdy szedł mieszkaniem,
popryskał lustra,
gdy płukał usta...
Bałagan strrraszny po sobie zostawił,
tak dobrze się w mojej łazience bawił.

5.
A wiesz...
że w spiżarni mieszka jeż?
Rozrzuca kasze na tace,
mąkę kupiona w Biedronce,
makaron pomieszał z nitkami,
bo mówiąc tam między nami
straszny bałaganiarz z niego
do tego...
Dżemy wyjadł ze słoików
a było ich przecież bez liku...
Kompoty wypił, zostawił śliwki,
no i suszone grzybki.
I pewnie śpi gdzieś zwinięty
w kolczastą kulkę,
a za pierzynkę wziął
rozsypaną suszoną bułkę.
Bo nic nie mogę w spiżarni znaleźć
jakbym zapasów nie miała wcale.

6.
Czy wiesz...
że nocą w sypialni
malują szarą farbką okna
jacyś Niewidzialni?
Pył rozpylają mi złocisty
i sen przynoszą nieco mglisty.
W nim nad mą twarzą
motyli barwne skrzydła mażą,
rymy wierszy układają,
cicho fruwając.
Kołysanki do ucha mamroczą,
przychodzą tylko nocą.
Bajki pod poduszkę wkładają,
okruchy ciastek zostawiając.
Czasem obudzą, bo strasznie chrapią,
gdy te motyle, w srebrzyste siatki łapią,
na parapecie przysiadłszy chwilę.    

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Opowieści...

Abigail
Co mogę uczynić, gdy mój mąż nie chce słuchać ode mnie żadnych rad, ba, nawet sugestii... Wiem, wiem,to mąż jest głową domu, panem swoich posiadłości, służby, zwierząt, żony... Ale przecież jestem pokorną, uległą sługą swego pana, dobrą gospodynią, pracowitą matką, podobno niewiastą urodziwą, pełną powabu.
Wstaję o świcie, gdy dnieje i kładę się spać ostatnia, gdy nastaje zmierzch.. Dbam o dzierżawców i służbę, zarządzam wymianą towarów i dóbr, dopilnowuję zbiorów... Wszystkie swoje prace wykonuję w cichości, zasługi przypisuję memu panu. Mój pan lubi biesiadować długo w noc. Przechwalać się przed sąsiadami, przyjaciółmi swoim bogactwem, dostatkiem stołu, trzody, dzieci... Potem jest często zmęczony i rozdrażniony. Wino pite ku rozweseleniu serca, pokrzepia ducha, ale pite w nadmiarze odurza i przytępia.
Nie to, żeby mój pan nie pracował, ale od kiedy go znam, zawsze był popędliwy, za szybki w słowach i działaniu. Chętnie karze, rzadko nagradza, krytykuje a nigdy nie chwali, narzeka i zrzędzi, jest wiecznie niezadowolony zamiast z wdzięcznością o poranku i wieczorem zginać kolana przed Jahwe. A Pan obficie błogosławi... dał mu nie tylko bogactw wszelakich w bród, ale i dzieci : synów i córki.
Oprócz tej przypadłości charakteru - niezgodności, mąż mój z wiekiem stał się coraz bardziej oszczędny, ba, skąpy, śmiem powiedzieć. Sprawdza nawet ile jedzenia szafuję służbie. A przecież napisane jest : „ Orzącemu wołowi pyska nie zawiązuj”, co oznacza, że tym, którzy dla nas pracują, nie należy żałować jadła.
No, ale szalę goryczy przeważyła jego odmowa pomocy Dawidowi. Cóż za brak rozwagi. Nazwałabym ją głupotą – nie dość, że Dawid - mąż to zbrojny i sławny, nie tylko swymi pieśniami, ale przede wszystkim zwycięstwem nad Goliatem. Zwycięstwem Izraela. Więc teraz, ten mąż Boży, pewnie też przysparza sławy Izraelowi, choć popadł w niełaskę u króla Saula. „Niezbadane są ścieżki pańskie”, więc ja, niewiasta podejmę decyzję zamiast mego męża, bowiem jestem przekonana, że odmowa ściągnie na nasz dom nie tylko gniew Dawida, któremu słyszałam, prorok Samuel wieszczył zwycięstwo i przyszłe królowanie, ale i Jahwe samego...Wezmę zapakuję jadło: przaśne chleby,daktyle, wino w bukłakach i sprawione tuczne cielęta i woły i wszelakie dobro na osły i popędzę służbę, i wyjadę ku wojsku dawidowemu.
Niech mnie Pan osądzi a mój mąż nawet odeśle z listem rozwodowym, jeślim zgrzeszyła przeciw Prawu. Bojaźń przed Jahwe, zabieganie o prawość i błogosławieństwo ważniejsze są od strachu przed gniewem męża i osądem króla Saula, którego upadek domu jest przesądzony.
Cóż to bowiem za przywódca, który boi się sług swoich, który nie potrafi uczynić porządku w domu swoim. Co z tego, że był najwyższy wśród swoich potomków...i wybrany, gdy niewiernie strzeże praw Izraela? Ale czy ja niewiasta jestem powołana, by osądzać mężów bożych, powołanych i wybranych? Nie, ja kieruję się tylko intuicją... więc ruszam w drogę, tusząc że zło mego męża Nabala nie spadnie na dom nasz.

Opowieści nieco innej treści...

Bogaty młodzieniec Mt 19, 16-22.

Szczerze mówiąc to smutne. Dlaczego On powiedział, że mam rozdać wszystko i dopiero do Niego przyjść? To nienormalne! Człowiek przywiązuje się do tego, co ma. Nieważne czy to odziedziczył, czy też nabył pracą swoich rąk. W końcu majętności i talenty to nie wszytko, ale jakże ułatwiają życie. Poza tym, co tu kryć, można być pobożnym i udzielać ze swoich dóbr potrzebującym. W miarę rozsądku, oczywiście.
Oddawać na przykład dziesięcinę, ale nie wszystko? To głupota! Zubożeć tak bardzo, żeby stać się zależnym od jakiegoś nie daj Boże pracodawcy, od jego humorów... albo czekać na wsparcie krewnych? Raczej by się człowiek nie doczekał. Od biednego uciekają jak od trędowatego. Bo taki biedny jest podejrzany, albo niezaradny, albo leniwy, albo konfliktowy, albo tkwi w nałogach, albo wyjątkowo pechowy, w każdym razie nikt nie chce obcować z biednymi. A z bogatymi owszem. Zawsze przy takim można skorzystać. A to ma odpowiednie znajomości, kontakty, a to po prostu czas razem z nim spędzony na biesiadowaniu jest milszy niż ten na biadaniu, biadoleniu i próżnych żalach.
Prawda jest taka, że żeby w dzisiejszych czasach się dorobić, trzeba się nagłowić, nagimnastykować, pokombinować. Nauczyłem się tego doskonale od swego ojca i teraz miałbym zaprzepaścić dorobek jego i mojego życia.
Dlaczego więc się smucę? Czy to takie dziwne, że chciałbym żyć wiecznie, być zbawionym?! Każdy chce, tym bardziej jeśli Tam obyłoby się bez „ łez, goryczy, chorób, śmierci....” Patrzyłem przez ostatnie lata na umieranie swego ojca. Leżał bezsilny na łożu, czasami mnie nie poznawał, innym razem surowo pytał o swe posiadłości jak byle zarządcę... swego jedynego syna – dziedzica. To on kazał mi szukać drogi, by odkupić jego winy... Jego winy zostały odkupione. Tyle ofiar złożyłem, tyle pielgrzymek do świątyni odbyłem, tyle nastudiowałem się Prawa, by stać się pobożnym bardziej od swego ojca...
Ale nadal źle sypiam i w dzień ... nic mnie nie cieszy. Patrzę na wzgórza pokryte winoroślą, na pastwiska pełne mego bydła, na spichrze pełne po brzegi. Przechadzam się po komnatach pełnych różnobarwnych kobierców, zwracam swój wzrok ku mojej pięknej małżonce i synowi, a jednak.... brak mi pewności, że to już wszystko... Co mogę jeszcze osiągnąć? Więcej dóbr, żon, dzieci? Pragnę wewnętrznej harmonii, pewności, że to, co robię, dobrze robię, że to się podoba nie tylko schlebiającym mi ludziom, ale samemu Jahwe.
Dlatego podążyłem za prorokiem, który czynił cuda. Chciałem być pewny... i co?! Zamiast obietnicy otrzymałem od Niego dziwne polecenie. Co oznaczają słowa „zostaw wszystko i pójdź za mną”? Może nie chodziło literalnie o to, żebym zaraz wszystko sprzedał? Może chodziło o wagę jaką przywiązuję do tego, co osiągnąłem. Że jestem kimś, kim nigdy nie będą ci niewykształceni, brudni rybacy, którzy mienią się jego uczniami? A On sam kim jest? Nie ma nawet kąta, by spożyć w pokoju swojej wieczerzy, ani własnego osła , by wjechać do Jerozolimy, ani łodzi, by móc nią wyruszyć na połów. A jednak podążają za Nim tysiące biedaków...
No właśnie, biedakiem nie jestem i nie chcę nim być. Chcę być szczęśliwy i pobożny, czy to niemożliwe? Ile może kosztować to zbawienie, które On głosi? A tylko o to Go zapytałem, co mogę zrobić, żeby go zaznać.

Lubię, kiedy mężczyzna

Poniżej tekst parafrazy poetyckiej tekstu K.Przerwy-Tetmajera "Lubię, kiedy kobieta". Mocny tekst, ja napisałam swój z okazji Walentynkowo-ósmomarcowej imprezy poetycko-muzycznej. Na prośbę zainteresowanych koleżanek szczególnie zamieszczam.

LUBIĘ, KIEDY MĘŻCZYZNA BIERZE MNIE W OBJĘCIA
KIEDY DRŻY Z BLISKIEGO SPEŁNIENIU PRZEJĘCIA
GDY JEGO OCZY ZACHODZĄ MGŁĄ OCZEKIWANIA
A USTA SZUKAJĄ UST W PRZESYCIE CZEKANIA

LUBIĘ, KIEDY GO ROZKOSZ I ŻĄDZA OŚLEPIA
GDY WPIJA SIĘ SIĘ W MÓJ KIELICH, A NIE ZWLEKA
GDY KRÓTKIM, URYWANYM ODDECHEM ODDYCHA
I ZACISKA POWIEKI Z WYSIŁKU, I WZDYCHA

I LUBIĘ TEN UŚMIECH ZDOBYWCY CO ZABRANIA
PRZYZNAĆ MU, ŻE PODDANYM JEST POŻĄDANIA
ZWALCZA SŁOWA, NASYCONY NA CHWILĘ ZBYT KRÓTKĄ
BY ZOSTAWIĆ TO KOCHAM CIĘ... NA JUTRO.

I LUBIĘ TO -I, GDY KOŁO MNIE
LEŻY, WYCZERPANY NIEPRZYTOMNIE.
BO JAK SŁODKO MI TO UŚWIADAMIA
ŻE JESTEM PRZECIEŻ OFIARĄ ... ODDANIA