To mój miecz
lekko zardzewiały
chociaż nie wiadomo
czy to nie plamy krwi
pozostałości chwały?
Tu moja tarcza
porzucona w kącie
wyszczerbiona na brzegach.
Przyjaciółka
chroniąca życie
przed razami wroga
ognistymi pociskami
nienawiści i pokus.
Tam twarzowa przyłbica
osłaniająca oczy
zwierciadło duszy
głowę - siedlisko myśli
szczękę zaciśniętą
w silnym postanowieniu wytrwania.
Gdzieś zawieruszył się
srebrny pancerz
pewnie zaśniedziały
pokryty patyną czasu
chowający serce
przed włóczniami Zła.
I jeszcze rękawice
prawa do rzucania wyzwania
lewa do wspierania się
na mieczu
czy łęgu końskiego rzędu
dające siłę i łaskę zwyciężonym.
Cóż mi uczynić trzeba?
Przepaszę się pasem.
Wyczyszczę zbroję.
Pieczołowicie naprawię
uszkodzenia i odpędzę kurz.
Przywdzieję zbroję
ruszę do boju
w zwartym szeregu
współrycerzy wiary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz