Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

niedziela, 17 października 2010

Ze śmiercią tak nie do twarzy...

To jakiś cytat nie pamiętam skąd...film jaki pewnie. A tu zbliża się 1 listopada i znowu ta cała szopka Za duszna. Nie, nie ja wiem piękna polska tradycja kwiaty, znicze, no i nasi drodzy zmarli.... W gruncie rzeczy nie mam nic przeciwko, tylko martwi mnie, jak zwykle kwintesencja sprawy. "Diabeł tkwi w szczegółach" - znowu jaki cytat i znowu nie wiem skąd. Tym szczegółem jest nasz stosunek, nie, lepszym i bardziej jednoznacznym słowem będzie r e l a c j a do naszych drogich zmarłych, zanim zmarłymi po prostu zostali. Wszyscy znamy kawał, mówiący o tym, że dobry mąż to martwy mąż. Dlaczego? Bo pokażcie mi wdowę, która po śmierci męża będzie wspominać, że pił, bił i zdradzał ją przez całe tak zwane szczęśliwe pożycie? "To może dobry człowiek był"?! To znowu cytat z kawału o dwóch staruszkach jednej przygłuchej. Ale traktujących o innych przymiotach mężowskich. A wracając do zmarłych, których zapewniam mam pod dostatkiem, bo sierotka od dłuższego czasu już jestem, to nie zastanawiam się przynajmniej, co jeszcze dobrego dla nich mogłam zrobić ZA ICH ŻYCIA. "To się już nie wrati" na tym wiecie przynajmniej. Dlatego tak ważne są słowa "spieszmy kochać, bo ludzie zbyt szybko odchodzą".
Wspominam wspaniałą kobietę lekarza, która chorowała na raka. Chciałam jej kupić, gdy szłam w odwiedziny pęk białych róż. Bałam się, żeby nie myślała, że przedgrobne są, zamiast cieszyć się ich urodą. Druga moja przyjaciółka, walcząca z tą samą chorobą, tak własnie odczytała bukiet przesłany jej przez męża. Dlaczego? Bo to był jego pierwszy i zapewne ostatni bukiet. Kiedy napisałam w swoim wierszu "kwiaty dawaj żywym, później za późno nawet na żal". Podtrzymuję! Nie chcę słów wypowiadanych na moim grobie na temat jakim to ja byłam szlachetnym człowiekiem, dobrym i w ogóle bez wad, bo to będzie nieprawda...Chcę być kochana i szanowana dzisiaj... by za mną tęskniono i chciano ze mną przebywać, bym mogła cieszyć się gronem przyjaciół i sympatią otoczenia ( co w stylu Kochanowskiego teraz), i chcę dostawać kwiaty... bez okazji, teraz!
Za dużo chcę?! Trudno! Nie pragnę bowiem ani wieńców kwiatów na grobie ani uznania po śmierci. Bo moi kochani, w NIEBIE to ja będę miała wszystkiego w bród! A przede wszystkim nigdy nie będę pragnąć, bo będę nasycona! Ale to tak na marginesie w kwestii miłości, na ten przykład...I jeszcze jedno... nie chcę, żeby kto mnie oglądał po śmierci... bo przecież moja zewnętrzna powłoka, truchło bez duszy nie będzie mną... a ze śmiercią tak nie do twarzy!

2 komentarze:

  1. A mnie ostatnio w tym całym święcie oburza jedno... Owszem, nie mnie to oceniać, ale jak to jest, że niektórzy potrafią wydać aż 15 złotych na jeden znicz (i rzadko kończy się tylko na jednym), a tymczasem w domu bieda? A wiem o czym piszę, bo sama kiedyś miałam okazję to widzieć...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to co napisałaś, bo niby o śmierci a tak jakby nie o niej... na wesoło! Prawda, że po śmierci zapomina się jaki to niby był mąż za życia... chociaż, ja z mamą często wracamy do tego co ojciec nawywijał - zostawiłyśmy ludziom mówienie o nim dobrze, bo takim go przynajmniej poznali. My możemy mieć wiele życzeń, że po śmierci chemy tego czy tamtego... wówczas to inni będą za nas decydować i myślę, że mało kto będzie pamiętał nasze słowa wypowiedziane za życia; chyba, że pozostawimy jakieś specjalne pismo w tym temacie! Właśnie dzisiaj dyskutowałam na temat ilości zniczy pozostawionych na grobach w dniu święta zmarłych. Osobiście postawiłabym symboliczny jeden, ale... wiem, że ich będzie dużo więcej, bo tak wypada, bo robi się wiele pod ludzi... szczególnie jak się mieszka na naszej kochanej polskiej wsi i do tego ubogich ci tam nie ma!

    OdpowiedzUsuń