Nie będę kruszyć kopii
nie podejmę rzuconej rękawicy
ani nadstawię piersi na razy
ani prężyć będę ciało
ani salutować
Usiądę na progu zgliszczy
Spojrzę za horyzont
przymrużę zaczerwienione
zasłonię powiekami przekrwione
co widziały...
Nozdrzami wdychać będę
zapach spalonej ziemi
dogorywających ognisk pożogi
namiętności...
Posłucham szumu wiatru
w trawach plączących ścieżki
krzyku mew i poczuję
słoną bryzę
kropel łez czy morza...
Przygarbię plecy
opuszczę bezczynne ramiona
Poczekam
aż przyjdzie i mnie przeprowadzi
na Pole Chwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz