niedziela, 27 czerwca 2010
Lato, lato...
I wczoraj po raz pierwszy poczułam lato... To nie tylko słońce i plaża, ale przede wszystkim czas dla dawno niewidzianych znajomych, przyjaciół. Żyjemy w coraz większym pospiechu i nawet nie zauważamy jak więzi z różnymi kiedyś bliskimi nam ludźmi rozluźniają się. Poznajemy nowych ludzi, zapominamy zadzwonić... Czasami sami nie kontrolujemy, która ze znajomości jest ważna a która mniej...Gubimy to, co wartościowe...prawdziwe uczucia zamieniamy na miałkie i powszednie. Nasze życie staje się miałkie. Czy tak musi być? A może wystarczy mądrze ustalić priorytety życiowe? Ale na czym a raczej na kim należy się oprzeć? Chyba nie na politykach ziejących najpierw nienawiścią, szkalujących się nawzajem a za chwilę sztucznie uśmiechających się do siebie na wizji? Ale miało być o lecie... a więc lato kojarzy mi się z uroczym spacerem, niespiesznym krokiem, siedzeniem w ogrodzie w gronie miłych mi ludzi, którzy witają mnie z uśmiechem. Jeśli mamy takich wokół siebie to chyba nie jest tak źle z nami... A może jest coś ważniejszego niż zachwyt nad pięknem świata i miłość bliźnich, w których dostrzegamy...Boga?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz