Długi weekend świąteczny pozwolił na liczne refleksje.
Po pierwsze wiadomo niezdrowo odpoczywać przy suto zastawionym tradycyjnie przygotowanymi potrawami stołem z miłymi gośćmi czy rodziną. Długie Polaków rozmowy nie zawsze kończy happy end. I to nie tylko chodzi tu o przypadłości gastryczne i gwałtowne przybranie na wadze czy też procenty we krwi wskazujące na spożycie. Stare waśnie, niewyjaśnione sprawy, zaszłości powinny zostać dawno zapomniane, przebaczone. A jednak ciągle gdzieś tam jak złośliwy chochlik wplątują się w nasze dyskusje.
Po drugie, tradycyjny pusty talerz...jeżeli jeszcze gdzieś przy jakimś stole pozostał czy naprawdę jest nadal symbolem otwartego zaproszenia dla potrzebujących osób? Niechby taki zapukał do naszych drzwi...Wydaje się, że wszyscy wpuścilibyśmy, ale czy bezdomnego rozsiewającego niekoniecznie świąteczną woń? Dawno niewidzianą koleżankę z problemami psychiatrycznymi? Jesteśmy przecież zmęczeni, napracowaliśmy się, żeby wszystko przygotować, odświętnie ubrani stworzyć miłą atmosferę rodzinną a tu..?
Po trzecie wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem będzie wyjazd na święta. Obojętnie już gdzie, ale tam gdzie podadzą nam do nakrytego stołu coś do jedzenia, a my będziemy tylko spacerować, konwersować i bawić się z dziećmi na śniegu. Śniegu brak, tak jak i kasy dla sześcio, siedmioosobowej rodziny. Jednak w domu zdecydowanie taniej. I ile można konwersować z własna rodziną, z którą widzimy się na co dzień lub bawić się z dziećmi? Nawet planszówki obrzydną. Może więc święta na sportowo - bardzo zdrowo... np.na narty? O tu już trzeba wyspecjalizowanej rodziny a nie takich jakichś... każdy z innej parafii tzn.każdy o innych zainteresowaniach: dwóch śpi, bo nadrabia albo lubi, troje gra w planszówki, reszta się nudzi jak mops, bo chciałaby non stop coś uprawiać.
No i w końcu, gdzie się podział sens tych świąt? Świąt wspominania narodzin Pana Jezusa Chrystusa, który urodził się, by umrzeć i zmartwychwstać, zbawić ludzkość od grzechu. Oj, oj, coś za nadto serio, doktrynersko, kościółkowo i kogo ty chcesz nawracać, skoro dookoła sami pobożni chrześcijanie?
Jak widać refleksje nad świętami mogą stać się dalece szkodliwe, więc cieszmy się, że długi weekend się skończył i nie będzie czasu na myślenie. RODACY DO PRACY!