Z
La Manchy
Zaprawdę
mówię ci i powiadam
Don
Kichotem jestem do cna zgubionym,
błąkam
się nie dlatego, że nie znam celu,
ale
ciągle szukam prawdziwie ludzkiego oblicza.
I
nie w oku przyjaciela i sługi Sancho Panchy
ani
w kibici nadobnej Dulcynei,
ale
w zmaganiach z samym sobą.
Każdego
dnia walczę o oddech wiary,
na
kolanach proszę o hart ducha,
nakładam
przyłbicę i udaję,
że
nie słyszę raniących strzał słów.
Cały
jestem pokryty bliznami
od
uderzeń wiatraka codzienności.
I
chociaż wiem, że honor to przebrzmiała sprawa,
tak
jak idealna miłość, nie poddam się.
Złożę
życie z pokorą u Twych stóp, Panie!