Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

niedziela, 4 listopada 2018

Pielgrzymka

Tu Ciebie nie ma.
W zgiełku suku
nie widziałam poprzewracanych stołów,
świętych pamiątek.
Przy ścianie,
będącej świadectwem łez,
niespełnionych pragnień.
W ogrodach zdrady, pojmania, zaprzedania.

Tu Ciebie nie ma.
W łódkach łowiących turystów
żądnych cudu,
ani w błocie
nie zabierającym ślepoty,
nawet w długim pochodzie cieni Holocaustu.

Tu Ciebie nie ma.
Na tych stopniach,
na tej skale,
w tej winnicy, w tamtej świątyni,
w tym grobie
Ziemi Świętego.


***

Zajrzałam w siebie.
Dostrzegłam to, czego nie chcę,
co mi się nie podoba,
czego nie potrafię zmienić.
Nieszczęsny ja człowiek.
Nie jestem panem swego życia,
nie kontroluję myśli ani zamierzeń.
Nawet o śmierci nie mam nic do powiedzenia.
Pobożne westchnienia,
nieustanne modlitwy,
solenne przyrzeczenia,
pielgrzymka w głąb
nie mają sensu,
gdy nie znam Twego imienia.

***

Idę za Tobą
drogą znaczoną krwawymi łzami,
rzęsistym potem strachu,
z krzyżem za ciężkim,
z ranami poniżenia, odrzucenia, samotności,
z gwoździami niezrozumienia, zwątpienia
i odwrócenia najbliższych.
Potykam się i upadam.
Idę za Tobą.
Do szczytu daleko.

czwartek, 16 sierpnia 2018


Z La Manchy


Zaprawdę mówię ci i powiadam
Don Kichotem jestem do cna zgubionym,
błąkam się nie dlatego, że nie znam celu,
ale ciągle szukam prawdziwie ludzkiego oblicza.
I nie w oku przyjaciela i sługi Sancho Panchy
ani w kibici nadobnej Dulcynei,
ale w zmaganiach z samym sobą.
Każdego dnia walczę o oddech wiary,
na kolanach proszę o hart ducha,
nakładam przyłbicę i udaję,
że nie słyszę raniących strzał słów.
Cały jestem pokryty bliznami
od uderzeń wiatraka codzienności.
I chociaż wiem, że honor to przebrzmiała sprawa,
tak jak idealna miłość, nie poddam się.
Złożę życie z pokorą u Twych stóp, Panie!

środa, 21 marca 2018



Nowa książka dla dzieci

Czas leci a JA piszę książkę dla dzieci.  To widocznie tak jest, że na różnych etapach życia różne rzeczy nas cieszą i bawią.  We mnie zawsze było dużo z dziecka. Naiwność, szczerość, prawdomówność nie są to cechy, które powinna reprezentować dojrzała kobieta.  Raczej realizm, rzeczowość, dyplomacja...ale co zrobić nie mogę się nauczyć, a raczej nie chcę sztuki kombinowania, wybiegów, manipulacji....Oczywiście ma to związek z moim światopoglądem, ale nie tylko.  Często spotykały mnie zarzuty, że "chodzę metr ponad ziemią", ze " z głową w chmurach", że marzycielka.  Próbowałam się nawet w pewnym momencie zmienić, ale...stwierdziłam, że nie chcę. Chcę pielęgnować w sobie patrzenie na życie oczyma dziecka, cieszenie się z każdej drobnostki, zapominania o tym, co złe a skupiania się na rzeczach pięknych i radosnych.  Uczę się tego każdego dnia.  To jest mój wybór.  O to się modlę, by nie zgorzknieć, nie zestarzeć się mentalnie.  Dlatego i to, co piszę zmienia się...Czy Wam kochani czytający ten post spodoba się mój pomysł na nową książkę pt."Babcia bez Kapcia"? 

I. Ile Babcia bez Kapcia ma lat?


Moja babcia jest straaaasznie stara. Nie wiem ile konkretnie ma lat, ale zawsze mówi, że „tak długo ludzie nie żyją”. Pocieszam ją i mówię, że jest młodziutka, bo nie chcę jej dobijać. Kiedyś powiedziałem nieostrożnie, że ma pełno zmarszczek. Była załamana. Słyszałem, że potem długo coś mamie klarowała o dobrym wychowaniu, i takie tam sprawy, że to niby trzeba być dla starszych uprzejmym a ona-jej córka powinna to wiedzieć i mnie tego nauczyć. To znaczy mam kłamać? Być fałszywym? Mama długo ze mną rozmawiała, że nie należy owszem kłamać, lecz nie trzeba tak wyrywać się z uwagami i prawdą w oczy chlastać. No i fajnie!
No ale, jeśli ludzie tak długo nie żyją, to kto ja się pytam? Dinozaury? Smoki? Trudno to sobie wyobrazić, może dać się narysować. Takiego dinozauro-smoko-węża. Bo raz dziadek powiedział do babci, że „pluje jadem”. Babcia. A jad ma żmija. Smok to raczej zionie ogniem, no nie?
A babcia powiedziała, że jad ma właściwości lecznicze i że ona czasami musi dziadkowi powiedzieć prawdę prosto w oczy, bo to uzdrowi ich relacje. Nie wiem tylko właściwie dlaczego w oczy, moim zdaniem babcia powinna mu mówić w uszy. Dziadek kiepsko słyszy i odpowiada babci tylko wtedy jak patrzy na jej usta. Nawet jak babcia wrzeszczy z drugiego pokoju to dziadek nie słyszy i mówi, że przez ściany nie słychać, bo to grube mury w starej kamienicy. Ja tam myślę, że nawet sąsiedzi na pierwszym piętrze słyszą jak moi dziadkowie „rozmawiają” na piątym. W końcu oboje podobno kiedyś byli piękni i młodzi, a babcia dodaje, że i szczupli, a do tego aktorami. Takimi na scenie prawdziwej. I niby to dlatego mają głosy „dobrze ustawione” to znaczy takie, co to umarłego by z grobu podniosły. Tak mówi tata, to znaczy zięć. I nie wiem co ma na myśli. Wolę się na tych zmarłych nie skupiać. A dziadek faktycznie pod prysznicem śpiewa takim grubym donośnym głosem, a babcia czyta nawet bajki z podziałem na role. To znaczy każdą postać innym głosem.
Strasznie trudno sobie wyobrazić babcię szczuplutką tak, że dziadek mógł ją objąć w talii dwoma złączonymi dłońmi. To już raczej jako aktorów. I to charakterystycznych. Ale tak...to najwyżej naprawdę bardzo dawno, dawno temu…a tak zaczynają się baśnie!