REFLEKSJA NAD ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA
Czekamy na ten dzień.
Cieszymy się jak dzieci.
Będzie wolne i znowu spotkamy się z rodziną.
Może nawet jakieś szlachetne postanowienie
wyjmiemy zza pazuchy czy zakamarków pamięci
akurat nie spełnione, bo w zeszłym roku tak jakoś, nie wyszło.
Sprzątamy domostwa,
i stroimy choinki, i kupujemy prezenty.
Zapożyczamy się, niech wszyscy wiedzą jak bardzo jesteśmy przejęci.
Śpiewamy kolędy o Jezusku
co lula i cichutki jest nad wyraz.
O pasterzach i bydełku, co Pana swego chwalą.
Życzymy sobie wszystkiego i uśmiechamy się mile.
Jutro zapomnimy o dzieciątku, co w żłobie,
zapomnimy, że dawno temu wyrosło,
że On został ukrzyżowany i zmartwychwstał.
...i to jest przykre, że robi się wszystko tylko na te dwa dni. Osobiście nie robię w domu nic... jadę na święta do Polski, do mamy i być może to jest kolejna okazja by być z nią w realu, nie tylko na telefonie, ale na pewno i Jemu zawdzięczam, że pozwala mi na tę długą podróż.
OdpowiedzUsuń