Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

niedziela, 26 grudnia 2010

Cuda i dziwy

W Wigilię podobno zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. Dlatego dobry gospodarz po wieczerzy szedł do obory, podzielić się radością tego wieczoru (a może i opłatkiem) ze swoimi bydlątkami. W końcu Jezus urodził się w stajence – grocie, w towarzystwie owieczek i osiołka, prawdopodobnie.

Święty Franciszek w swojej filozofii życia apeluje o szacunek do „braci mniejszych” - zwierząt, innych żyjących stworzeń w naturze, w którą i my, ludzie, jesteśmy wpisani. Tymczasem, życie w ubóstwie i harmonii z naturą coraz mniej pasuje do wizerunku współczesnego, zurbanizowanego człowieka.

Czemu o tym piszę? Otóż, ostatnio, jadąc samochodem usłyszałam apel w radiu o zaniechanie tzw. „adopcji zwierząt.” Zdziwiłam się. Czyżbyśmy chcieli sobie raz w roku pogadać.... z kimś na swoim poziomie? Przepraszam za ten żart zwierzęta, ale to już Ignacy Krasicki napisał w swojej „Monachomachii”o ludziach nadużywających alkoholu, że taki „człowiekiem jest z pozoru, a zwierząt gatunku godzien się mieścić!”

Tak, tak, wiem, jak to sympatycznie wygląda, gdy nasze dzieci, a co lepsze znajomi i sąsiedzi dowiadują się, jak to wielkodusznie wzięliśmy do domu biedne zwierzątko ze schroniska. Taki szlachetny gest, świadczący o naszym dobrym sercu. Tym bardziej, że nic nie kosztuje, a dzieci nie będą się czepiać, że nie chcieliśmy im kupić wymarzonego, rasowego zwierzątka.

Gorzej, że Święta szybko miną, a potem okazuje się, że utrzymanie dodatkowego domownika kosztuje – karma, weterynarz, szczepienia, poniszczone sprzęty, bałagan, obowiązek wyprowadzania na spacery, czy ograniczenie wyjazdu na wakacje tylko w takie miejsca, gdzie go możemy ze sobą zabrać, bądź organizowanie opieki zastępczej.... Po co nam ten kłopot?! Święta minęły, niech lepiej zwierzak wraca tam, skąd przyszedł. W końcu do następnych Świąt zostało trochę czasu. A w ogóle, jeśli już, to tym razem może zaadoptujemy sobie... dziecko?

Tak, brzmi to okrutnie, ale słyszałam o wielu wypadkach oddania dziecka z powrotem do Domów Dziecka, gdy nie spełniło oczekiwań „rodziców” - pełnej i szczęśliwej rodziny, czy chociażby satysfakcji z faktu, że osiągnęliśmy sukces wychowawczy. I jak tu się dziwić, że nie mamy czasu, siły ani ochoty wierzyć w cud ciężkiej pracy, czy modlitwy. Dużo łatwiej oddać nasze problemy komuś do rozwiązania. A samemu... może wyjechać, zapomnieć. Tylko, czy uda się nam uciec przed odpowiedzialnością za nasze decyzje?

piątek, 3 grudnia 2010

Refleksja nad Świętami...



REFLEKSJA NAD ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA


Czekamy na ten dzień.

Cieszymy się jak dzieci.

Będzie wolne i znowu spotkamy się z rodziną.

Może nawet jakieś szlachetne postanowienie

wyjmiemy zza pazuchy czy zakamarków pamięci

akurat nie spełnione, bo w zeszłym roku tak jakoś, nie wyszło.


Sprzątamy domostwa,

i stroimy choinki, i kupujemy prezenty.

Zapożyczamy się, niech wszyscy wiedzą jak bardzo jesteśmy przejęci.


Śpiewamy kolędy o Jezusku

co lula i cichutki jest nad wyraz.

O pasterzach i bydełku, co Pana swego chwalą.

Życzymy sobie wszystkiego i uśmiechamy się mile.


Jutro zapomnimy o dzieciątku, co w żłobie,

zapomnimy, że dawno temu wyrosło,

że On został ukrzyżowany i zmartwychwstał.

środa, 1 grudnia 2010

Odwiedziny w stolicy

W ostatni weekend listopada, byłam w stolicy, wprawdzie z miasta nic nie zobaczyłam, bo wszędzie byłam "dostarczana" przez sympatycznych Zaproszycieli: Jaroszów - na wywiad i wieczór poetycki i Jagodę z Forum Kobiet.
Dużo stresu ze względu na wciąż niedoskonałe opanowanie tekstu poetyckiego i wiele radości z rozmów z kobietami podczas spotkań.

Chcecie więcej Wala zamieściła dość obszerne zaproszenie i sprawozdanie z wydarzenia.