Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

piątek, 11 grudnia 2020

A ja sobie leżę

 A ja sobie leżę na lewym boku i nie mogę zasnąć. Co tu dużo mówić, zdarza mi się to coraz częściej. Zakończyłam tydzień zmagań przed komputerem z uczniami, których uwagę usiłuję skupić przez 45 minut. Nie ze wszystkimi mi się udaje. Logują się a potem... No cóż są nieobecni. I to dosłownie. Wpisuję nieobecność, bo delikwent nie odpowiada na pytania. Czasami pojawia się po jakimś czasie, obwieszczając grobowym tonem, że ktoś go wyrzucił, internet mu się zawiesił, kamera się popsuła, pies zżarł ćwiczenia, młodsze rodzeństwo biegało, u sąsiadów trwa remont... Każę pisać na chacie, rysuję wykresy, opowiadam lektury, cytuję, recytuję, i sprawdzam, sprawdzam, sprawdzam... No pewnie, po co tyle zadawać? I tak rodzice będą wściekli, że za dużo a oceny słabe. Dzisiaj sprawdzanie skończyłam o 19.30.Koniec semestru, więc z 211 wiadomości z różnego rodzaju pracami, zostało mi 90.  Przez weekend może się wyrobię. No bo tu obiad trzeba ugotować i z psem na spacer i dziecko utulić do snu... 

A mimo wszystko zdałam sobie sprawę, że jestem szczęśliwa. Idiotycznie, niepopularnie, bez fanfar, tak po cichutku uśmiecham się do siebie... Obok śpi kot, i inni domownicy nieco dalej. Są. Mam dom, który lubię. Cały czas go moszczę i ubarwiam, by służył wygodzie i oku. Pracę. Męczącą zdalnie, oczekiwaną stacjonarnie. Pasję. Przyjaciół, którzy coraz rzadziej dzwonią, ale rozumiem ich zaplątanie w kokonie codzienności pandemicznej, bo i mnie coraz trudniej wydobyć się z izolacji. Boga. Nie na nabożeństwie, w kościele, na studium biblijnym. Ach jak tęsknię za tą częścią mojego życia! Ale mam Go obok mnie, że mną, przy mnie. Wsłuchuję się w Jego głos. Co chcesz mi powiedzieć mój Mistrzu?... Dobranoc?