Nowa książka dla dzieci
Czas leci a JA piszę książkę dla dzieci. To widocznie tak jest, że na różnych etapach życia różne rzeczy nas cieszą i bawią. We mnie zawsze było dużo z dziecka. Naiwność, szczerość, prawdomówność nie są to cechy, które powinna reprezentować dojrzała kobieta. Raczej realizm, rzeczowość, dyplomacja...ale co zrobić nie mogę się nauczyć, a raczej nie chcę sztuki kombinowania, wybiegów, manipulacji....Oczywiście ma to związek z moim światopoglądem, ale nie tylko. Często spotykały mnie zarzuty, że "chodzę metr ponad ziemią", ze " z głową w chmurach", że marzycielka. Próbowałam się nawet w pewnym momencie zmienić, ale...stwierdziłam, że nie chcę. Chcę pielęgnować w sobie patrzenie na życie oczyma dziecka, cieszenie się z każdej drobnostki, zapominania o tym, co złe a skupiania się na rzeczach pięknych i radosnych. Uczę się tego każdego dnia. To jest mój wybór. O to się modlę, by nie zgorzknieć, nie zestarzeć się mentalnie. Dlatego i to, co piszę zmienia się...Czy Wam kochani czytający ten post spodoba się mój pomysł na nową książkę pt."Babcia bez Kapcia"?
I.
Ile Babcia bez Kapcia ma lat?
Moja babcia jest straaaasznie
stara. Nie wiem ile konkretnie ma lat, ale zawsze mówi, że „tak
długo ludzie nie żyją”. Pocieszam ją i mówię, że jest
młodziutka, bo nie chcę jej dobijać. Kiedyś powiedziałem
nieostrożnie, że ma pełno zmarszczek. Była załamana.
Słyszałem, że potem długo coś mamie klarowała o dobrym
wychowaniu, i takie tam sprawy, że to niby trzeba być dla starszych
uprzejmym a ona-jej córka powinna to wiedzieć i mnie tego nauczyć.
To znaczy mam kłamać? Być fałszywym? Mama długo ze mną
rozmawiała, że nie należy owszem kłamać, lecz nie trzeba tak
wyrywać się z uwagami i prawdą w oczy chlastać. No i fajnie!
No ale, jeśli ludzie tak
długo nie żyją, to kto ja się pytam? Dinozaury? Smoki? Trudno to
sobie wyobrazić, może dać się narysować. Takiego
dinozauro-smoko-węża. Bo raz dziadek powiedział do babci, że
„pluje jadem”. Babcia. A jad ma żmija. Smok to raczej zionie
ogniem, no nie?
A babcia powiedziała, że jad
ma właściwości lecznicze i że ona czasami musi dziadkowi
powiedzieć prawdę prosto w oczy, bo to uzdrowi ich relacje. Nie
wiem tylko właściwie dlaczego w oczy, moim zdaniem babcia powinna
mu mówić w uszy. Dziadek kiepsko słyszy i odpowiada babci tylko
wtedy jak patrzy na jej usta. Nawet jak babcia wrzeszczy z drugiego
pokoju to dziadek nie słyszy i mówi, że przez ściany nie słychać,
bo to grube mury w starej kamienicy. Ja tam myślę, że nawet
sąsiedzi na pierwszym piętrze słyszą jak moi dziadkowie
„rozmawiają” na piątym. W końcu oboje podobno kiedyś byli
piękni i młodzi, a babcia dodaje, że i szczupli, a do tego
aktorami. Takimi na scenie prawdziwej. I niby to dlatego mają
głosy „dobrze ustawione” to znaczy takie, co to umarłego by z
grobu podniosły. Tak mówi tata, to znaczy zięć. I nie wiem co
ma na myśli. Wolę się na tych zmarłych nie skupiać. A dziadek
faktycznie pod prysznicem śpiewa takim grubym donośnym głosem, a
babcia czyta nawet bajki z podziałem na role. To znaczy każdą
postać innym głosem.
Strasznie trudno sobie
wyobrazić babcię szczuplutką tak, że dziadek mógł ją objąć w
talii dwoma złączonymi dłońmi. To już raczej jako aktorów. I
to charakterystycznych. Ale tak...to najwyżej naprawdę bardzo
dawno, dawno temu…a tak zaczynają się baśnie!