Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

środa, 21 marca 2018



Nowa książka dla dzieci

Czas leci a JA piszę książkę dla dzieci.  To widocznie tak jest, że na różnych etapach życia różne rzeczy nas cieszą i bawią.  We mnie zawsze było dużo z dziecka. Naiwność, szczerość, prawdomówność nie są to cechy, które powinna reprezentować dojrzała kobieta.  Raczej realizm, rzeczowość, dyplomacja...ale co zrobić nie mogę się nauczyć, a raczej nie chcę sztuki kombinowania, wybiegów, manipulacji....Oczywiście ma to związek z moim światopoglądem, ale nie tylko.  Często spotykały mnie zarzuty, że "chodzę metr ponad ziemią", ze " z głową w chmurach", że marzycielka.  Próbowałam się nawet w pewnym momencie zmienić, ale...stwierdziłam, że nie chcę. Chcę pielęgnować w sobie patrzenie na życie oczyma dziecka, cieszenie się z każdej drobnostki, zapominania o tym, co złe a skupiania się na rzeczach pięknych i radosnych.  Uczę się tego każdego dnia.  To jest mój wybór.  O to się modlę, by nie zgorzknieć, nie zestarzeć się mentalnie.  Dlatego i to, co piszę zmienia się...Czy Wam kochani czytający ten post spodoba się mój pomysł na nową książkę pt."Babcia bez Kapcia"? 

I. Ile Babcia bez Kapcia ma lat?


Moja babcia jest straaaasznie stara. Nie wiem ile konkretnie ma lat, ale zawsze mówi, że „tak długo ludzie nie żyją”. Pocieszam ją i mówię, że jest młodziutka, bo nie chcę jej dobijać. Kiedyś powiedziałem nieostrożnie, że ma pełno zmarszczek. Była załamana. Słyszałem, że potem długo coś mamie klarowała o dobrym wychowaniu, i takie tam sprawy, że to niby trzeba być dla starszych uprzejmym a ona-jej córka powinna to wiedzieć i mnie tego nauczyć. To znaczy mam kłamać? Być fałszywym? Mama długo ze mną rozmawiała, że nie należy owszem kłamać, lecz nie trzeba tak wyrywać się z uwagami i prawdą w oczy chlastać. No i fajnie!
No ale, jeśli ludzie tak długo nie żyją, to kto ja się pytam? Dinozaury? Smoki? Trudno to sobie wyobrazić, może dać się narysować. Takiego dinozauro-smoko-węża. Bo raz dziadek powiedział do babci, że „pluje jadem”. Babcia. A jad ma żmija. Smok to raczej zionie ogniem, no nie?
A babcia powiedziała, że jad ma właściwości lecznicze i że ona czasami musi dziadkowi powiedzieć prawdę prosto w oczy, bo to uzdrowi ich relacje. Nie wiem tylko właściwie dlaczego w oczy, moim zdaniem babcia powinna mu mówić w uszy. Dziadek kiepsko słyszy i odpowiada babci tylko wtedy jak patrzy na jej usta. Nawet jak babcia wrzeszczy z drugiego pokoju to dziadek nie słyszy i mówi, że przez ściany nie słychać, bo to grube mury w starej kamienicy. Ja tam myślę, że nawet sąsiedzi na pierwszym piętrze słyszą jak moi dziadkowie „rozmawiają” na piątym. W końcu oboje podobno kiedyś byli piękni i młodzi, a babcia dodaje, że i szczupli, a do tego aktorami. Takimi na scenie prawdziwej. I niby to dlatego mają głosy „dobrze ustawione” to znaczy takie, co to umarłego by z grobu podniosły. Tak mówi tata, to znaczy zięć. I nie wiem co ma na myśli. Wolę się na tych zmarłych nie skupiać. A dziadek faktycznie pod prysznicem śpiewa takim grubym donośnym głosem, a babcia czyta nawet bajki z podziałem na role. To znaczy każdą postać innym głosem.
Strasznie trudno sobie wyobrazić babcię szczuplutką tak, że dziadek mógł ją objąć w talii dwoma złączonymi dłońmi. To już raczej jako aktorów. I to charakterystycznych. Ale tak...to najwyżej naprawdę bardzo dawno, dawno temu…a tak zaczynają się baśnie!