Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

środa, 6 grudnia 2017

Wena twórcza czyli chęć a niechęć pisania...


Ostatnio nie piszę.  Coś mi się zawiesiło na blogu i nie wyświetla. Słaba jestem w te klocki...Zaczynam wątpić.  Po co komu moje pisanie.  Mnie! Mnie potrzebne!  Ale potrafię już tę potrzebę zamienić, zrekompensować sobie jakoby...malowaniem.  
To znacznie spokojniejsza pasja, a może etap życia spokojniejszy.  Nic nie rwie mi trzewi, nie szarpie duszy, nie boli...umarłam?  Zamarłam?  Wkroczyłam w wiek filozofii?  A może najzwyczajniej w świecie nie chce mi się, bo mam ciekawsze rzeczy do zrobienia niz nękanie moich czytelników moimi wynurzeniami?
Jakkolwiek jest, wierzę że wrócę do pisania z pasją, do uwierzenia że to komuś po coś potrzebne...mnie potrzebne.  A póki co skupiam się na 9 moich obrazach w galerii przy ulicy Starowiejskiej w Gdyni, na planowanym wernisażu, na czterech książkach niewydanych i na tej, w trakcie której jestem zawieszona nad ciągiem dalszych zdarzeń.  
I chociaż tłumaczę sobie...masz co robić, święta idą...koniec semestru, zmiany w toku życia domowego...to jednak bez tego dodatkowego czegoś, czuję się niekompletna, taka jakaś biedna i opuszczona.   A nie chcę pisać o polityce, która mnie przeraża, ani o szkolnictwie i reformie, z którą się trzymam za bary i mocuję, ani nawet o żywocie kobiety dojrzałej.  Chciałabym pisać o rzeczach pięknych, wartościowych, inspirujących do życia w harmonii.  O wielkich uczuciach i namiętnościach, ale przede wszystkim o sensie i celu życia.  Dokąd zmierzam.  Po co zażarcie trzymam się wytycznych z Pisma Świętego, dlaczego wierzę.  Dla jednych będzie to głupota, infantylizm, rzecz niepotrzebna.  A ja łaknę piękna i świętości, duchowości i mocy.  Bez nich życie jest puste i bardzo samotne.  Czyli jednak czegoś mi brak?