Blog Beaty Jaskuły-Tuchanowskiej

poezja i proza życia

czwartek, 16 maja 2013

Cudzołożnica z "Dziwnych opowieści nieco innej treści..."

Całe jej życie, przecież tak straszliwie krótkie, stanęło jej przed oczyma. Widziała siebie piętnastoletnią pod ślubnym baldachimem. Spod białego, gęstego welonu nie śmiała spojrzeć na tego, który miał się stać jej mężem. Marzyła, że go pokocha...i może on ją! Stało się inaczej. Zostawił ją samotną i zgnębioną, gdy miała zaledwie osiemnaście lat. Wziął inną, a ona została z piętnem niechcianej, porzuconej, odtrąconej. Wszystkie sąsiadki naśmiewały się z jej nieudolności, bo cóż warta w Izraelu kobieta bez męża, bez potomstwa! Nic, zupełnie nic!
Nogi miała pokaleczone, gdyż nie zdążyła ich obuć, suknia spodnia rozerwana na piersiach odsłaniała nieskromnie ich różową nagość. Nie mogła nawet jej przytrzymać, gdyż ręce miała skrępowane, a prawe ramię obolałe i kto wie, czy nie zwichnięte podczas nagłej szarpaniny ? Krew ciekła z rozbitej wargi aż na szyję białą i smukłą, teraz pochyloną, jakby pod wpływem wiatru - łodyga, tak ją zgięła hańba!
Oczy spuszczone widziały tylko pył drogi, drogi ostatniej i ostatecznej. Tak, po stokroć byłą winna, winna tego, że była kobietą, i tego, że słabą, i tego, że uległa...pokusie, czy jego czułym namowom, a może własnej namiętności, chęci potwierdzenia własnej wartości ?!
Nie, ona nie zadawała tych pytań. Milczała w obliczu zbrodni, uczonych mężów, tego proroka i Prawa. Tylko głowę pochylała coraz niżej, pragnąc zasłonić bujnymi, czarnymi włosami swą nagość, swój wstyd, swój strach.
Milczenie przedłużało się. Czekała całym naprężonym do ostatniej struny ciałem na ból, na pierwsze uderzenie kamienia. Czemu to trwa tak długo ? Czuła jak z niezmiernego wysiłku rozpaczy gną się pod nią kolana.., upadła i sucho zaszlochała.
Nagle przeraziła ją cisza...nikt nie krzyczał, nie oskarżał, nie dociekał, nie pytał dlaczego?
Co powiedział ten dziwny człowiek, że co ? „Idź i nie grzesz więcej”! Tylko tyle?! A gdzie Prawo, gdzie oskarżyciele, gdzie kara ???
Nic nie rozumiejąc powstała ze zdrętwiałych kolan, zataczając się z niezasłużonej radości, potykając się z niezrozumiałej łaski pobiec do domu, do ścian czterech, pobielanych, by jeszcze raz ze zdumieniem zobaczyć przed oczyma swej duszy, całe swoje życie.